moje tworki

piątek, 1 października 2010

O zwierzyńcu i takie tam

Ostatnio przybyło nam inwentarza, 2 koziołki i kozica. Były do przygarnięcia, to wzięliśmy - śliczne są i bardzo spokojne.Miałam nadzieję na własne kozie mleczko, ale kózka jakieś marne te wymionka ma, podobno nikt jej wcześniej nie doił.W każdym razie ja się nie poddaję i po kursie dojenia u mojego sąsiada próbuję codziennie - zobaczymy co z tego wyjdzie.Koziołki śmierdzą niemiłosiernie i zastanawiamy się nad kastracją, chociaż to niezbyt humanitarny zabieg.Na razie pasą się grzecznie na łące.



U sąsiada zza miedzy oźrebiła się klacz i straszną mam ochotę przygarnąć to źrebię. Jak to by było pięknie do sklepu wyskoczyć w siodle.... albo po prostu po polu i lesie pobrykać...ech...Chociaż przy koniu jest sporo pracy, ale przecież byłaby to czysta przyjemność.Niestety nie zrobiłam jeszcze zdjęć źrebaczkowi.

 Korzystając ze słonecznej pogody zrobiłam sobie jesienny wianek, a że wianków zbytnio robić nie potrafię
wyszedł jak wyszedł - trochę koślawo, ale jest


Miałam napisać troszkę o tym co było, kiedy mnie na blogu nie było, a więc będzie o pewnym miłym spotkaniu nad morzem w pierwszy weekend września.
Do Władysławowa zjechały się dziewczyny na mały zlocik decoupage. Troszkę popracowałyśmy, troszkę się zintegrowałyśmy ( hehe - co by to nie miało znaczyć), wymieniłyśmy się wzajemnie doświdczeniami i oczywiście poszalałyśmy na wyprzedażach! Atmosfera była super, w każdym razie ja bawiłam się świetnie i przy okazji troszkę odpoczęłam, chociaż wszystkie nocki przegadałam!

Moja zlotowa wypocinka - aż wstyd się przyznać, że do dziś niedopracowana.

A tu moje wyprzedażowe szaleństwo - na poczet przyszłego cwałowania po polach i lasach kupiłam sobie kapelusz za całe 5zl!

A teraz z innej beczki.

Wieczory robią się coraz dłuższe, więc trzeba rączki czymś zająć
Taki mi prawie świąteczny aniołek wyszedł
i jeszcze małe pudełeczko zrobione specjalnie do przechowywania cudnych korali które dostałam w prezencie od mojej ukochanej córci.

Jakiś czas temu popełniłam rancherski kurkowy koplecik

I jeszcze kogutek zrobiony na kursie hiszpańskiego malowania


To tyle na dziś, wiem, że na razie nie rozpisuję się zbytnio, ale nadal mam ograniczone możliwości komputerowo-internetowe. W trakcie pisania postu rozgrzałam sobie termoforki zakupione niedawno w Lidlu i włożyłam je już pod kołderkę, ale będzie cieplutko w łóżeczku!