moje tworki

środa, 22 lutego 2012

No to małe tłumaczonko...


 Najpierw ,,panna szyjąca,, na gorąco, bo przed chwilą wyszła spod igły .

 Ano było tak...
W okolicach Świąt Bożego Narodzenia chłop pod moją nieobecność wziął się za porządki. Szuru buru, szast prast zaczął przemeblowywać domek, na moje nieszczęście zabrakło mu kilka mebelków do pokoju malutkiej. Myślał chłop, myślał...i... nagle niczym pomysłowy Dobromir popędził do mojej pracowni, a że pilno mu było efekt przemeblowania zobaczyć czym prędzej zaczął opróżniać mebelki w pracowni i się zaczęło.... Koronki...hmmm.... na glebę.... ups... guziki się rozsypały.... posprzątam później...może baba nie zauważy...najlepiej wywalę wszystko gdzie popadnie, bo przecież tyle tu tych pierdołek, że i tak nie ma różnicy gdzie co wywalę....Ojojoj...!!!! komputer leci.....chol....gleba.... ajć...!!!! Oj tam, po co jej komputer, grunt, ze maszyna do szycia cała....
Tyle w skrócie i to maxymalnym.... jednym słowem po powrocie zastałam ARMAGEDON.....
Nie pytajcie, co się działo przez następnych kilka dni, bo musiałabym Wam to bardzo niecenzuralnie opisywać :) W każdym razie na placu boju pozostał jeden martwy wojownik w postaci mojego komputera, wszelkie próby reanimacji nie dały żadnego rezultatu - jednym słowem TRUP...
W tej sytuacji kontakt ze światem miałam mocno ograniczony, tym bardziej, że biało i mroźno się zrobiło, nie wspominając o zwiększających się z dnia na dzień kosztach utrzymania stalowego rumaka.
 Ale idzie wiosna! Chłop długo myślał, ale chyba przemyślał... jak to chłop.... Powiadomił mnie kilka dni temu, że w pewnym sklepie mam komputer do odbioru !!!! I że da mi na piśmie, że mój Ci on ( ten komputer), i nawet podpisze, że za wszelkie uszczerbki które spowoduje na życiu lub zdrowiu tego kompa odpowiada materialnie :).
Tym sposobem odzyskałam mój spokój wewnętrzny i mogę znowu nadawać z Rancha.

Dwa dni temu ulepiłyśmy z Monią ostatniego  bałwana..., od wczoraj pada deszcz...





Małgosiu - teraz już wiesz dlaczego nie było mnie widać ani słychać :)
Kasiu - groszki znajdziesz TU  ale tych moich chyba nie mają akurat na stanie.

9 komentarzy:

  1. nigdy nie wiadomo co się przytrafi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojojoj, chłop w domu bez baby to masakra jakaś jest:-( ale lepiej tak, bo mój by pewnie na kanapie leżał i kwiczoł..Mówisz, ze deszcze pada, a my jeszcze w poniedziałek na wieżycy nartach śmigaliśmy... mieliśmy nadzieję, że w ten weekend też poszalejemy, no cóż, za długo nas ta zima nie uraczyła w tym roku. Pozdrowka dla Ciebie i rodzinki

    OdpowiedzUsuń
  3. Kalimonia, to pewno moją mamuśkę musieliście na górce mijać, bo ona choć emeryka, to prawie codziennie tam śmigała :).
    Ja co prawda mam 10 minutek piechotką do wyciągu ,,Paczoskowo,, ale jakoś narty mnie nie kręcą .

    OdpowiedzUsuń
  4. Alu to fajne,że "Żyjesz"...
    A panna szyjąca "Boska" jest. Buziaki !!!

    OdpowiedzUsuń
  5. o matko, to mąż miał przygody
    u mnie, z racji tego, że mój jest informatykiem, to komputer na pewno by na podłodze nie wylądował, ale za wszelkie szmatki, guziki i koronki to nie ręczę ;)
    panna szyjąca ma super maszynę
    dzięki za namiary sklepowe
    buziaki
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  6. To zimową "przygodę" miałaś, ale remoncik pewnie był tego wart. Mała zadowolona :)Panna szyjąca śliczna. Bałwanek pewnie już pożegnany, u nas rana leje deszcz. Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  7. Heh Kasiu, żeby było śmieszniej to u mnie wszystkie chłopaki są informatykami :) w domu jest chyba z 5 laptopów i bankowo by się dało z tego złożyć jeden dobry, ale przecież ,,czasu brak,,.
    Alis - ,,remoncik,, polegał na wyniesieniu moich mebelków i wstawieniu ich do pokoju malutkiej, widać dla mojego chłopa to mega wysiłek był .

    OdpowiedzUsuń
  8. o to, to - szewc bez butów chodzi
    pół strychu zawalona starymi kompami, monitorami i kablami - bo a nuż się coś przyda ;)

    OdpowiedzUsuń