moje tworki

środa, 25 kwietnia 2012

Unijny Maraton

 Wydawało by się, że wiejskie życie biegnie sobie spokojnie, powolutku, w ciszy... Pewnie dalej by tak sobie spokojnie biegło gdybym nie nabrała chęci na zrobienie na tym moim wymarzonym skrawku ziemi czegoś konkretnego. Od marzeń do realizacji co prawda dłuuuuga droga, ale co tam, ,,raz kozie śmierć,, trzeba marzenia przekuć w rzeczywistość. Poza tym chyba każdy człek chciałby po sobie pozostawić na tym ziemskim padole jakiś namacalny dowód swojej bytności. Tak więc zmotywowana troszkę przez nagłe odejście z tego świata mojej ukochanej babci zbieram się do zorganizowania jakiegoś przestronnego miejsca na wspólne rodzinne biesiady i nie tylko. Ktoś musi kontynuować rodzinne tradycje... :).
Jakiś czas temu zapisałam się na kurs ,,turystyka jeździecka,, głównie po to, aby nauczyć się prawidłowej opieki nad końmi. Żeby się tam zapisać trza było zostać rolnikiem - tak więc do mojego etatu ,,house manager,, doszedł drugi w postaci rolnik - niewykwalifikowany :), (ale kwalifikacje nabierają tempa od czasu mojej przeprowadzki na wieś :)). Na kursie mamy warsztaty z zakresu turystyki wiejskiej, ale grupę mamy bardzo zorganizowaną i z reguły każdy temat potrafimy przerobić na swoją modłę, czyli dotacje z UE.
  Plan był taki, żeby sobie ten temat przetrawić i za jakiś czas pomalutku w temacie podziałać. Jednak środki do 2013 się kończą, co będzie dalej nie wiadomo, więc trza kuć żelazo póki gorące.
Więc co tu dużo pisać, do 15 maja muszę napisać wniosek :) Oj, będzie gorąco ! Tempo tego maratonu od urzędu- do urzędu musi być zawrotne, bo inaczej z planu wyjdą nici. Dlatego moi mili podczytywacze w najbliższych dniach mało mnie będzie w blogowym świecie, chyba że będę co i rusz nagabywać kogoś z Was o jakąś dobrą radę. Trzymajcie kciuki co by się te plany ziściły !

P.S.
Całe życie jestem niepoprawną optymistką :)