Dzisiaj mialam jakiś makabryczny dzień, a może tak mi się tylko wydawalo, sama nie wiem...
Zaczęlo się niewinnie - zlośliwość rzeczy martwych, ot tak po prostu autko wzięlo się i spsulo, niom, to dokulalam się z dzieciakami do szkoly i ,,popędzilam,, 30/h na godzinę do specjalisty na diagnozę, co by ucho przylożyl i zerknąl na dolegliwości mojego rączego rumaka.Po drodze wyobrażalam sobie miny pozostalych ,,pędzących,, za mną ,,szczęśliwców,,, ba nawet z tego wielkiego szczęścia, że nadal się jakoś toczę, a nie stoję zaczęlam sama do siebie cytować slowa, które prawdopodobnie padaly w ciągnącym się za mną mega korku.
Tak rozmawiając sama ze sobą dojechalam w końcu do celu. Cala szczęśliwa i zadowolona - prawie w ,,skowronkach,, otworzylam drzwi do magicznej dla mnie krainy smarów, olejów i silników.Wielkie i ogromne bylo moje zdziwienie, gdy od wejścia mój ,,mistrz,, napraw wszelakich wbil mnie wzrokiem w ziemię i oznajmil, że on ,,dziś nie ma czasu na pierdoly , mam spadać i wrócić najszybciej po świętach,,.
Oj kochani, mimo nadchodzących świąt i calej magii przedświąteczniej mialam w tym momencie wielką ochotę bardzo mocno zgrzeszyć i golymi ręcami go..., albo od razu siekierką, co by mu troszkę lżej bylo...
Koniec końców jakiś glos anielski w mojej duszyczce mnie przekonal, co by się na pięcie odwrócić i więcej u owego specjalisty nogi nie postawić.Ale niestety na tym nie koniec, mój rumak się zeźlil i wziąl się zakopal we wjeżdzie do onej magicznej krainy. Chcąc nie chcąc musial mistrz chwycić w dlonie lopatę i rumaka odkopać ( a dobrze mu tak!), oszczędzę Wam jednak cytatów wypowiadanych w trakcie akcji ratunkowej.:D
Kiedy wyjechalam spowrotem na drogę dopadla mnie wewnętrzna burza z piorunami i ogromne gradobicie, zaczęlam znowu mówić sama do siebie, tych cytatów również Wam zaoszczędzę, bo święta nadchodzą i należy być w tym czasie czlowiekiem życzliwym...:D
Tak więc ,,turlając,, się do domciu, polykając slony dezczyk osobiście przez mój organizm wyprodukowany obmyślalam plan jak by tu mojego rumaka uleczyć...,,prezenty prawie wszystkie zrobione, produkty świąteczne kupione, nijak tu wykombinować taniego doktora...,,
Z marną perspektywą na najbliższe wyprawy do miasta oraz paskudnym nastrojem dojechalam do domciu.
Kiedy mnie mój Tomcio taką dobitą zobaczyl, to od progu przytulil - od razu mi lepiej się na duszy zrobilo, ale slony deszczyk przemienil mi się w wielki wodospad Niagara, jakby nagle jakaś mega tama puścila...
W amoku jakimś chyba bylam, bo szybciutko do swoich zapasów sięgnęlam po naleweczkę rozmarynową na dolegliwości wszelakie oraz na skolatane nerwy.Po naleweczce, choć na winku robionej i niskoprocentowej przyszlo nagle olśnienie...przecież można z cudu techniki w postaci laptopa skorzystać i innych doktorów w świecie poszukać! Niom, ale inny pewno tani nie będzie, a moja ,,kasa zapomogowo-pożyczkowa,, wyjechala dziś daleko i do wieczora nie wróci....ale nagle coś mnie tknęlo, żeby dla pewności mój skarbiec za pomocą onego laptopa sprawdzić...i.... oczy mi się otworzyly szeroko ze zdziwienia....jakimś cudem anielskim styczniowe dukaty przyplynęly w grudniu! Wiecie co? Uwierzylam w wielką magię świąt!
Nucąc sobie kolędę wystukalam szybciutko numer do nowego doktora leczącego przypadlości rumaków.
Co prawda bardzo zajęty byl, ale milym glosem oznajmil, że może jakoś mnie dziś ,,wciśnie,,.Cokolwiek by to mialo znaczyć :D szczęście wielkie mnie ogarnęlo....mówię Wam...magia świąt....to dziala!
Dokulalam się do milego doktora, mój rumak zostal uleczony, a po skarbcu hula wiatr...
Taki byl final dzisiejszej historii.
A żeby nie bylo, że leniuchuję, to wrzucam zdjęcie moich masosolnych tworków foremkowych, którymi zarazilam się od Ushii
I mój kochany pomocnik w akcji
ale się uśmiałem :D..czytając, bo tak na żywo to miałaś niezłą jazdę i nerwów poszło :)..nio nie ma to jak dobry 'doktor' ;)..a co dolegało rumakowi nie zdradził ?..
OdpowiedzUsuńWsio dobre co się dobrze kończy..
niom pomocnicy zawsze cenni :)
No i jak tu nie wierzyć w magie świąt:-)))))). Ale miałaś przygodę,nie zazdroszczę bo mnie to często spotyka i wiem jak wtedy człowiek traci wszystkie nadzieje. Mnie to spotkało przed świętami wielkanocnymi. Gości w domu cała masa a ja nie mam samochodu a drobna zakupy trzeba zrobić i tylko siąść i płakać. Na szczęście mój małżonek zgodził się być szoferem i zakupy robiliśmy mini ciężarówką ;-)))))))).
OdpowiedzUsuńŻyczę Tobie i całej Twojej rodzinie zdrowych i przede wszystkim spokojnych świąt. A życzenia na nowy rok jeszcze zdążę Ci złożyć;-))
Całuski
Oj, kochana! Cieszę się, że dobrze się skończyło :) .
OdpowiedzUsuńI życzę Wesołych Świąt i szczęścia w Nowym roku!!! Oby Cię więcej takie przygody nie spotykały, ą jeśli już, to żeby się też dobrze kończyły :)
ZUZA
Rumak Twój naprawiony, dekoracje super, czyli jest OK.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ciekawa opowieść... ładnie napisana i z dobrym zakończeniem :) Takie lubię :)
OdpowiedzUsuńSamych dobrych rozwiązań życzę, żadnych deszczyków, czy wodospadów... uśmiechu i spokoju na nadchodzący czas świąt :)
Pozdrawiam M.
No nie ma to jak dobry weterynarz dla konia.
OdpowiedzUsuńBuziole w noch.
Dobrze, że MAGIA zadziałała ;-)
OdpowiedzUsuńJa też waśnie świeżo po kuracji mojego pojazdu i cieszę się jak szczypiorek, że odpala i grzeje... nie ma to jak doceniać rzeczy wcześniej utracone... I nawet spustoszenie sakiewki nie mąci mojej radości ;-)
Wytworki cudne i eleganckie, a dekoratorka słodka!
Pozdrawiam i wesołych świąt (bez awarii) życzę!
biedulka, dobrze, że już po wszystkim, że rumak na "nogach"...mam nadzieję, ze teraz spokojnie przygotowujesz się do świąt:-) Masz zupełną rację, człowiek jest człowiekiem, i jezeli jest zdrowie to wszystko można wybaczycz:-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Cię serdecznie i życzę samych pomyślności i radości i świąt spędzonych w miłym gronie:-)
pozdrówka
Świetny blog, super pomysły! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWitaj nieznajoma, namierzyłam cię dziś u kobitki która potrzebowała wsparcia,
OdpowiedzUsuńpięknie to zrobiłaś, wielki szacun.....
Świetnie piszesz, barwnie i z humorem
pewnie się mnie nie pozbędziesz bo już lubię tu zaglądać.
Kolorowych Świąt :-)))))))))
Dobrze, że Tomcio przytuli na pocieszenie po takich przeżyciach.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się i nie daj się to najważniejsze.
Pozdrowienia świąteczne Ela :)
ps. zapraszam na candy